niedziela, 30 grudnia 2012

Śniadanie Japan Style

W Tokyo, które jest wielkim i szybkim miastem, każdy posiłek je się bardzo sprawnie. Stworzyli oni ogromną liczbę dań instant (na półkach sklepowych od groma jest "zupek chińskich") i takich przekąsek, które łatwo zjeść w biegu.
Wchodząc do "spożywczaka" znajdziemy: sushi, kotlety z ziemniaków, bułeczki robione na parze, wybór mies, trojkąty z ryżu z dodatkam, sałatki. Wszystko dla głodnych-pracujących.


Najtańszym sposobem na śniadanie jest trójkącik z ryżu. Jest ich kilka rodzajów, co stwarza problem wyboru smaku (zwłaszcza dla wegetarian). Ja miałam szczęście i trafiałam na obsługę, która rozumiała mój "japoński". Polecam szczególnie takie z dodatkiem wasabi. Sposób ich otwarcia jest ciekawy, bo trzeba podążać za instrukcjami najpierw 1. otwieramy 2. zdejmujemy prawą 3. lewą stronę i trójkącik z ryżu owija nam się w glony (takie jak do sushi).



Innym pomysłem są bułeczki na parze. W Japonii można je kupić w każdym sklepie. Oczywiście smaki też opisane po japonsku, ale czasem można odgadnąć nadzienie po obrazku. Są bardzo lekkie i mięciutkie. Najbardziej popularnym jest nadzienie z mięsa z cebula, ale znajdzie się też ich ulubiona słodka czerwona fasola.



czwartek, 27 grudnia 2012

Japońskie cuda!

Pierwszy post z wyprawy w nieznane, czyli do Japonii.
Zastanawiałam się, czy to co my - Europejczycy słyszymy o Japonczykach jest wyssane z palca. Czy to że są bardzo porządni, karni, trzymają sie zasad, to prawda. Dziesięć minut po przylocie zauważyłam już pierwsze różnice w zachowaniu. Japończycy trzymają sie kolejek. Zawsze sie kłaniają. Większość kobiet chodzi tu z rozpiętymi torebkami nie bojąc sie kradzieży, a pijany Japończyk leży na ulicy z dobrym telefonem na klacie przez 30 min i nie zostaje obrabowany. Społeczeństwo jest bardzo ostre. Nie popiera zbytniej odmiany w zachowaniu, ale nie tyczy sie to wyglądu zewnętrznego. Rzuca sie też w oczy spora ilość osób w maseczkach, u mnie to budzi uczucie niepewności. Ubiór Japończykow jest czysty, zadbany, a całość wyglądu dopracowana.
Koło południa następuje migracja ludności z biur do punktów gastronomicznych. Grupami lub sami Japończycy udają sie na lunch.
Mój pierwszy obiad zjadłam w tanim barze, gdzie przed wejściem zakupilam zupę w maszynie. Usiadlam w pomieszczeniu o wymiarach 2x3 m i czekałam na zamówiony posiłek. W cenie dostałam wodę (kranówka ale smaczna). Po 2 minutach stała przede mną zupa miso z makaronem soba, glonami i krewetką w tempurze.



Był to najtańszy lunch w czasie wyjazdu.
Z niepokojem rozglądałam sie w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: jak tę zupę zjeść pałeczkami? Okazało sie to banalne, bo miskę bierzemy lewą ręką i pijemy zupę co jakiś czas pałeczkami z prawej nakładając do ust makaron. Mówię wam, dodaje to tylko uroku i smaku tej zupie.



Na dziś tyle :)
Całuje,

środa, 19 grudnia 2012

Scone - czyli super szybka bułeczka


Zawsze poszukuję łatwych i szybkich przepisów na przekąski, które można zabrać ze sobą i jeść między zajęciami. To jest świetna alternatywa dla bułek, bajgli, paluszków czy czipsów. Scones to mięciutkie i płaskie bułeczki bez drożdży. Można do nich dodać ulubione dodatki zarówno słodkie (rodzynki i żurawina) jak i słone (feta, oliwki, suszone pomidory, zioła).
Ja zrobiłam razową wersję tych bułeczek. U mnie wyszło ich 9.

60g mąki pszennej
120 g mąki razowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody
100 ml mleka (i jeszcze odrobina, ok. łyżki, do posmarowania scones)
60 g pokruszonego sera feta
4 suszone pomidory pokrojone
szczypta soli i bazylii


Piekarnik nastaw na 220 stopni. Mąkę pomieszaj z proszkiem do pieczenia i sodą. Dodaj sól i bazylię. Dołóż ser feta i pomidory suszone. Wszystkie te składniki wymieszaj. Wlej mleko i zagnieć ciasto. Jak już będzie połączone to wyłóż je na stolnice i podsypując mąką rozwałkuj na placek grubości ok. 2 cm. Wytnij bułeczki szklanką i odłóż na papier do pieczenia. Rozwałkowywanie i wycinanie powtarzaj do skończenia ciasta. Wszystkie bułeczki posmaruj mlekiem z góry. Scones piecz w piekarniku (220 stopni) przez 15-20 minut. Po wyjęciu powinny trochę ostygnąć ale można je spokojnie jeść na ciepło.

Jakie jest wasze ulubione pieczywo? Ja muszę przyznać że lubię wszystkie rodzaje. :)
Całuję,


środa, 5 grudnia 2012

Bananowy chlebek (banana bread)

Ubóstwiam banany. Są dobre do porannej owsianki, koktajlu lub na wieczorną przekąskę. Ich zwarta konsystencja i słodziutki smak sprawiają, że dzień od razu staje się lepszy. Niezastąpione!
Ale co zrobić z już przejrzałymi bananami? Jest świetny pomysł - chlebek bananowy.
To taki prawie chlebek, wychodzi wilgotne ciasto o słodkim smaku bananów i nutką przypraw oraz słodkością daktyli. Dobrze smakuje z jogurtem greckim.

*najlepiej wybrać do tego formę keksową

- 3 większe bardzo dojrzałe banany
- ok. 80g roztopionego masła
- 80 g. cukru
- 1 jajko
- 5 suszonych daktyli pokrojonych
- 1,5 szklanki mąki
- 1 łyżeczka sody
- 1 łyżeczka cynamonu
-  1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią (u mnie był w tym kardamon), albo cukru wanilinowego
- szczypta gałki muszkatołowej
- szczypta soli

Piekarnik nagrzać do 170 stopni. W misce rozgnieść widelcem banany. Do bananów dodać masło, cukier jajko, daktyle i przyprawy, wszystko wymieszać. Na końcu dodać mąkę (z sodą i solą). Teraz wszystko włożyć do piekarnika i piec około godziny. Potem odstawić do ostygnięcia i gotowe :)

Do czego wy najbardziej lubicie dodawać banany?
Całuję,



Nie masz czasu (np. w czasie sesji) ? Zrób to!


To są ciasteczka które robię jak naprawdę mam mało czasu, a mam ochotę na coś słodszego. Są proste i zawsze trafią w gust. Jak wiadomo sesja się zbliża, czyli będę je pewnie robić coraz częściej :)

Te ciasteczka polecam w czasie sesji, kiedy już musisz usiąść nad książkami, wtedy zawsze dobrze mieć coś ratującego koncentracje. Polecam je też zrobić, przed imprezą po-sesyjną, kiedy bardziej przejmujesz się swoim wyglądem (i jemu poświęcasz sporo czasu) niż tym co  przyniesiesz. 


- opakowanie ciasta francuskiego
- słoik ulubionej konfitury (polecam wiśniową)
- jedno jajko

Co robisz?

Rozpakowujesz ciasto francuskie i trochę je rozwałkowujesz. Tniesz na małe prostokąty (ok, 8x4 cm). Na środek prostokąta wkładasz wiśnię i całość zamykasz. Tak robisz z całością. Potem pokrywasz ciasteczka rozkłóconym jajkiem i wkładasz do piekarnika nagrzanego do 220 stopni C na ok. 15 min. 
W tym czasie można zrobić makijaż na imprezę, wybrać T-shirt, czy powtórzyć rozdział z podręcznika akademickiego. 

Proste? Zapewniam, że tak!

Całuję, 

wtorek, 4 grudnia 2012

Miruna papirusowa

Coś szybkiego, dobrze doprawionego i soczystego? Ja zawsze mam w zamrażalniku rybę na sytuację kryzysową. Tym razem postanowiłam zrobić mój filet miruny patagońskiej (super nazwa!) w papirusie Winiary (już o nim pisałam przy okazji kurczaka). Tym razem użyłam papirusu z papryką.
Porcja tym razem dla 2 osób.

- 2 filety miruny patagońskiej (już rozmrożone)
- Papirus z papryką Winiary (połowa, bo w opakowaniu są 4 papirusy)

u mnie do tego:
- 3 porcje chińskiego makaronu jajecznego
- sos do makaronu (oliwa, sezam, chilli w płatkach, sos sojowy, ocet ryżowy woda)
- roszponka z octem balsamicznym

Rozmrożone filety układamy na papirusach i smażymy na suchej patelni po ok 4 minuty z każdej strony. Makaron gotujemy według instrukcji na opakowaniu (zwykle jest to około 5 minut). Przygotowujemy sos do makaronu: rozgrzewamy oliwę w rondelku, do gorącej oliwy dodajemy chilli i sezam, chwile czekamy aż smaki się przegryzą, zdejmujemy z palnika i dodajemy sos sojowy, ocet i wodę. Sos mieszamy z makaronem.
Gotowe! Przygotowanie to około 8 minut.










środa, 28 listopada 2012

Nowa seria - jedzenie na uniwersytecie

Nie wiem jakiego słowa użyć na studenckie miejsca spożycia jedzenia (powiedzmy że w miarę taniego, bo to zleży!), bo to nie bary, nie stołówki, ale już na pewno nie restauracje. Może miejsca gastronomiczne? Yyy... Chyba będę tego używać zamiennie, zależnie od jakości.
Każdy student wie, że w studenckich barach można zjeść źle i dobrze, tanio i drogo, zdrowo i mniej. Stwierdziłam, że zrecenzuję niektóre dania, które można dostać na Uniwersytecie Warszawskim. Całkowicie subiektywnie!

Na pierwszy ogień idzie "restauracja" w podziemiach starego BUWu. Zawsze gdy do niej schodzę uderza mnie ostry zapach jakiegoś dania, które serwują danego dnia. Nie jest to zbyt przyjemne, ale po chwili już się tego nie czuje :p Samo miejsce jest nowoczesne i dobrze oświetlone. Przy kasie widać kuchnie, co powoduje, że wierzę, że dania są świeże. Co do menu, to jest dość obszerne, 2 zupy (po 3,5zł), kilka rodzajów makaronów i naleśników. Ceny też bardzo przystępne.

Zamówiłam "pastę z bakłażanem" czyli penne z warzywami w sosie pomidorowym. Koszt całego dania to 10 zł. Czekałam jakieś 4 minuty, czyli tyle ile średnio czeka się na zamówienie w piwnicy starego BUWu. Jednak krótki czas wzbudził mój niepokój co do przygrzania makaronu. Obstawiam mikrofalówkę.
O samym daniu:
Makaron był bardzo rozgotowany. Widać, że przygotowano go wcześniej i tylko odgrzano, największy minus tego dania! Sos trochę się rozwarstwiał, ale zdziwiło mnie, że był znośny. Znalazłam w nim sporo bakłażanów, trochę jałowej cukinii i masę kawałków pomidorów z puszki. Doprawiono go dość dobrze. Całość zwieńczona była odrobiną żółtego sera. Smak kojarzył mi się z odpicowanym daniem w stołówce szkolnej.
Pierwsze danie i pierwsza ocena: 6/10


Polecacie jakieś miejsca na Uniwersytecie Warszawskim? Co najlepiej zamawiać? Z czym wam się kojarzy studencki obiad? Hmm?
Całuję, 

wtorek, 27 listopada 2012

Śniadanie vol. 1

Zwykle moje śniadania to owsianki lub płatki z mlekiem. Ale jak mam wielką ochotę na coś innego to zabieram się za tworzenie zgrabnych porannych kanapek. Niżej zdjęcie mojego dzisiejszego śniadania.
Bułeczka owsiana (chce zrobić taką sama, bo to moja ulubiona, macie przepis na taka?) która jest miękka, ale ma chrupiący wierzch bo zwieńczają ją prażone płatki owsiane.
Pierwsza kanapka z roszponką i sadzonym jajkiem (które miało wyjść w kształcie kury, ale zapomniałam dodać odrobiny oliwy na patelnię, moja wina!). Druga to zwykły ementaler, ze świeżą bazylią i pomidorkiem koktajlowym  Ostatnią zrobiłam z roladą z sera koziego i konfiturą z fig (jeszcze ostatki tej z Francji, nie do zastąpienia!).
To wszystko z moją ulubiona zielona herbatą z wanilią.




czwartek, 22 listopada 2012

Muffinek? Muffinka? ale z wanilią

Ja odmieniam słowo MUFFIN tak jak mi się podoba. Po pierwsze, bo nie wiem jak poprawnie odmienić to smaczne słowo, a po drugie bo tak miło brzmi mówienie tego na kilkanaście sposobów. (Jeżeli wiecie jak poprawnie odmienić muffin to bardzo chętnie się dowiem jakie błędy robię przez lata :) )
Oczywiście muffinki są świetne na każdą okazję, ale jeżeli ktoś je kiedykolwiek robił, albo jadł to to wie. Można je zrobić zarówno na słodko, jak i na wytrawnie. Mogą być malutkie i ogromne. Mogą być bardzo albo mniej wyośnięte, a także niekoniecznie typowe.

Bardzo lubię proste muffinki, między innymi te waniliowe. Plusem tego jest, że większość składników zawsze w domu mam i robią się błyskawicznie

MUFFINY WANILIOWE (na ok. 12 muffinów)
2 szklanki mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
200 g cukru (coś koło pół szklanki)
1 szklanka mleka
2 jajka
1,5 łyżeczki ekstraktu waniliowego lub cukru z prawdziwą wanilią
100 g roztopionego masła



Piekarnik nastaw na 190 stopni. W większej misce wymieszaj suche składniki, a w mniejszej mokre. Potem obie masy połącz i przełóż do foremek (pamiętaj, nie do końca, żeby miały miejsce na wyrośnięcie). Wstaw do piekarnika na ok. 25 minut. Gotowe do zjedzenia po wystudzeniu.

Jaki smak muffinek wy lubicie najbardziej? Może mogę coś poprawić w tym przepisie? Co sądzicie?
Całuję,

środa, 21 listopada 2012

Deser ekspres i bez pieczenia

To jest deser, który odkurzyłam gdzieś z mojej pamięci. Zrobiłam go jedynie z nadzieją, że wyjdzie, ale z tego co do mnie doszło (ploteczki) okazał się świetny. Lekki deser, nie tylko na lato, szybki i bez pieczenia.


Ja przygotowałam (z Karoliną, którą pozdrawiam) 4 desery w wysokich szklankach. 

Co potrzebujesz? 
- 2 opakowania serka mascarpone
- 1 opakowanie (u nas były mrożone) truskawek
- paczka biszkoptów
- ok 200 ml kawy (słodzona lub nie)
- ok 5 czubatych łyżek cukru pudru


Co robisz? 
Truskawki (już bardziej rozmrożone) miksujesz na mus. Przekładasz mascarpone do miski i mieszasz z cukrem pudrem. Teraz już tylko układasz warstwy. Na dnie układasz umoczony w kawie biszkopt, na to sporą łyżkę mascarpone i na to sporą łyżkę musu. Wszystko powtarzasz około 3 razy. Deser może trafić na chwilę do lodówki. 

Za wykonanie zdjęć dziękuję Karolinie :) 

Całuje, 


wtorek, 20 listopada 2012

Klasyka sosów

Na pewno każdy z was ma swój ulubiony sos do sałatki. Może zmieniacie go zależnie od pory roku, czy dodatków, ale zwykle wybieracie ten jeden. Dla jednych najlepsza jest sama oliwa z oliwek lub sok z cytryny, dla innych sos blue cheese, a dla mnie TEN sos.

Skład jest prosty. Na jedną moją sałatkę zużywam:
- łyżeczkę musztardy Dijon
- łyżeczkę miodu lub syropu klonowego
- 2 łyżeczki soku z cytryny
- 3 łyżki oliwy
i mieszam :)
Sadze ze często nazywa sie go sosem misztardowo-miodowym. Jest przepyszny i prosty, a najlepiej smakuje z prostymi salatami.

wtorek, 13 listopada 2012

Zupa która leczy

Jak wiemy sezon chorób się zbliża wielkimi krokami! Ja już pierwszego virusa mam za sobą, ale chyba tylko dzięki tej zupie.



Co potrzebujesz? (podaję mniej więcej na 2 porcje)
- 3 większe marchewki
- 2 ziemniaki
- pół cebuli
- czosnek (do smaku, jak nigdzie nie wychodzicie to weźcie z 4 ząbki, to na pewno będziecie się czuć lepiej)
- świeży imbir (ja wzięłam ok 1,5 cm)
- bulion (około 2 szklanek)
- skórka pomarańczowa z pomarańczy i trochę soku pomarańczowego
- sól, pieprz, oliwa




Co robisz?
Oczywiście wszystko kroisz. Do garnka wlewasz ok łyżki oliwy, jak się rozgrzeje to dodajesz cebulę i połowę przygotowanego czosnku. Jak to się zeszkli to dodajesz marchewkę i po ok 3 minutach dodajesz ziemniaki i połowę imbiru, to też chwilę podsmażasz. Po około 2 minutach zalewasz wszystko bulionem i czekasz aż zmięknie gotując się. Jak warzywa są już miękkie to odstawiasz zupę z ognia. Do zupy dodajesz resztę czosnku i imbiru i wszystko miksujesz. Po zmiksowaniu dodajesz do smaku soku pomarańczowego (ja dodałam z 3 łyżki) i skórki pomarańczowej. Wszystko podajesz na ciepło.

Teraz coś ode mnie:
Nie przepadam za okresem chorobowym. Czuję się wtedy trochę jak w filmie katastroficznym o epidemii. W telewizji pojawiają się spoty reklamowe, które krzyczą "uważaj kichają, prychają i kaszlą" a u mnie pojawia się od razu syndrom kataru lub bolącego gardła. Wtedy staram się ratować naturalnymi metodami i specyfikami. Sprawdzone i świetne: czosnek, miód, imbir, cynamon, kardamon, gorące mleko, ciemna mocna herbata, sok malinowy. Ostatnio trafiłam na jeszcze jedną rzecz anty-virus'ową - sok z dzikiej róży, dla mnie sprawdził się perfekcyjnie i stanowi znakomitą alternatywę. Polecam!
Jak wy sobie radzicie z przeziębieniem?
Całuję,

czwartek, 8 listopada 2012

Ratatouille, ratatuj

Ratatuj kojarzy mi się z zimą. Nie wiem dlaczego, ale zawsze wita na moim stole w te zimniejsze dni. Faktem jest, że komponuje się bardzo dobrze z kaszą jaglaną (tak naprawdę z większością kasz), dlatego robię czasem wersję spolszczoną. Jak dodaję kuskus to trzymam się "francuskich" ram. Zdarza mi się jeść ratatuj z ryżem (na zdjęciach poniżej właśnie ta wersja), lub po prostu z kromką ulubionego chleba.

podałam moje ratatouille z ciemnym ryżem i malutkim kawałkiem koziego sera, jak wygląda?
Co potrzebujesz?
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- 2 średnie cukinie
- 1 bakłażan
- 2 większe pomidory (najlepiej lekko dojrzałe)
- 2 papryki (ja wzięłam jedną zieloną i jedną czerwoną, ale każda jest fantastyczna)
- sól, pieprz, oliwa, bazylia
-dodatek do dania: jaki lubisz najbardziej (kaszę, ryż)

Co robisz?
- zacznij od bakłażana (on potrzebuje najwięcej czasu), umyj go, pokrój i... (tu ważna rzecz, żeby pozbyć się goryczy) zostaw obsypane solą plastry na ok 12 min. Zabierz się w tym czasie za krojenie innych warzyw : cebuli, czosnku, cukinii i papryk. Możesz jeszcze w tym czasie przygotować wrzątek na pomidory, żeby je sparzyć. Jak bakłażan sobie odleżał tyle ile miał to powinny na nim powstać kropelki wody, zmyj je pod bieżącą wodą i osusz na papierowym ręczniku.
Najtrudniejsze już za Tobą.
Teraz w jakimś większym garnku lub na głębokiej patelni rozgrzej oliwę. Na gorącą oliwę wrzuć cebulę i czosnek, niech się zeszkli i dodaj bakłażany (bo one potrzebują najdłuższej obróbki cieplnej, a ja np nie lubię niedorobionych bakłażanów). jak już bakłażany zmienią kolor na bardziej przeźroczysty dodaj paprykę i cukinię. Jak to wszystko miesza się na patelni/w garnku to sparz pomidory (ja robię nacięcie u dołu przed włożeniem do wrzątku, bo łatwiej mi później zdjąć skórę) i zdejmij z nich skórę. Potnij pomidory na mniejsze części i dodaj do garnka/patelni. Wszystko odpowiednio przypraw :) poczekaj teraz na pyszne i aromatyczne danie. Powinno być gotowe w max 10 min od ostatniego kroku.

Dziś stwierdziłam (za namową pewnej osoby, za co dziękuję) że będę do przepisów dodawać rzeczy od siebie. Dziś vol. 1 :)
http://www.youtube.com/watch?v=p_hdmt4vpBo&feature=related
Ratatouille kojarzy mi się z zimnym wieczorem na południu Francji. Niby jest ciepło, ale by się jeszcze dogrzało, stąd ratatouille. Ubóstwiam robić to danie w zimne zimowe dni. Wtedy siadam na kanapie i przy świecach próbuję się ogrzać, a jestem wielkim zmarzluchem.

Co wy sądzicie o ratatouille? Z czym wam się kojarzy? W towarzystwie czego smakuje najlepiej?
Całuję,

sobota, 6 października 2012

Co robiłam, jadłam, piłam?



To jest moja najlepsza kanapka EVER!

Podpiekam chleb (taki jaki mam. Czy to razowy, czy ciabattę, każdy!) i najważniejsze, że wcale ni musi być świeży bo i tak robię z niego grzankę.  Do tego dodaję kozi ser. Tu na zdjęciu jest akurat rolada pleśniowa, ale świetny jest po prostu twardy kozi ser. Do tego dodaję podpieczony rozmaryn (tu widać, że zaszalałam i kupiłam taki w doniczce za 4zł, ale zapewniam, że jest niemalże niezniszczalny, więc warto). Wszystko polewam miodem lub syropek klonowym. Zależnie co mam w domu.
Wychodzi zawsze fantastycznie.
Jest wyrazista i słodka zarazem.

Całuję,

czwartek, 4 października 2012

Płynący kurczak

Dziś wypróbowałam Pomysł na...Papirus z ziołami prowansalskimi. Chciałam wypróbować nowość, która pozwala na (fantastyczne jak się okazało) przygotowanie kurczaka bez dodatku tłuszczu na patelni. Zobaczcie jak wyszło:

Chciałam dodać do kurczaka jeszcze trochę więcej francuskich akcentów, dlatego jest on wypełniony kawałkiem sera camemert.

Co potrzebujesz, aby zrobić tego kurczaka?
- Pomysł na...Papirus z ziołami prowansalskimi
-1, 2, 3 lub 4 piersi kurczaka (Pomysł na... pozwala na przygotowanie do 4 piersi kurczaka), ja wykorzystałam 2
- ser camembert; dla jednaj piersi potrzebujesz ok 1/8 sera
~wszystkie dodatki do piersi; świetnie smakuje z ryżem (jak u mnie), kuskusem lub na toście z chleba razowego

Co robisz?
- myjesz piersi kurczaka, oczyszczasz

- ostrym nożem  nacinasz grubszą część piersi tak aby powstała kieszonka

- lekko rozpłaszczasz kurczaka (tłuczkiem lub ręką)

- do kieszonki wkładasz kawałek sera camembert




- piersi kurczaka układasz na jednej połowie Papirusu i przykrywasz ja drugą połową

- tak przygotowaną "paczuszkę" układasz na patelni i pieczesz po 5 min na każdej stronie

- i... gotowe :)

- w tym samym czasie można przygotować: ryż, kuskus, tosta z chleba razowego, sałatkę, ugotować ulubione warzywa



Całuję,

wtorek, 18 września 2012

Małże po marynarsku, czyli a'la marinara

 Dziś znalazłam małże na przecenie. Za 5 euro kupiłam 1,5 kg małży. Cena wynikała krótkiej daty przydatności, ale szybko zrobiłam wspaniałe danie i powiem - WARTO BYŁO!

Jeszcze nigdy sama nie robiłam małży ale kilka razy jadłam takie po marynarsku, czyli w białym winie z dużą ilością natki pietruszki. Postanowiłam, że spróbuje sama coś takiego zrobić.

Co potrzebujesz?
ok. 1,3 kg małży (tyle wyszło po przebraniu i wyrzuceniu tych otwartych)
2 łyżki masła
1 mniejsza cebula
2 ząbki czosnku
ok, 15 ml białego wina (ja użyłam takiego najtańszego)
spory pęczek natki pietruszki
przyprawy: sól, pieprz i zioła prowansalskie (akurat to miałam :) )

Co robisz?

Na początku trzeba się pozbyć wszystkich otwartych małży. Potem myjemy i lekko szorujemy skorupki. Tniemy drobno czosnek i cebulę. Nastawiamy na ogień duży garnek i dodajemy do niego masło. Chwilę czekamy i dodajemy cebulę oraz czosnek, czekamy aż się zeszkli i dodajemy białe wino oraz przyprawy. Potem dodajemy małże i całość przykrywamy. Po ok. 2 minutach potrząsamy garnkiem tak aby małże z dołu trafiły na górę. Po następnych 2 minutach całość lekko mieszamy. Gotujemy jeszcze 2 minuty aż muszle się otworzą. i gotowe. Najlepiej wszystko zjeść od razu po przygotowaniu.
Mi najbardziej smakuje z bagietką.
Smacznego!



A tak wygląda już połowa zjedzona :)
Całuję, 

niedziela, 16 września 2012

Nicea; Pamiętniki z wakacji, czyli co robiłam, jadłam, piłam

Dziś trochę słodkości :)

Dziś zjadłam jedne z najlepszych lodów w moim życiu. Smaki, które zobaczyłam i spróbowałam zdziwiły moje podniebienie.
Sama zdecydowałam się na: różane i waniliowe z czerwonym pieprzem. Wanilia była fantastyczna i ją koniecznie trzeba spróbować. Słodka, prawdziwa wanilia i lekko pieprzowy czerwony pieprz. Ach!

Będę próbowała inne smaki.
A to strona lodziarni: http://www.fenocchio.fr/



Nie da się będąc we Francji nie natrafić na macaroons. Małe słodkie grzeszki, które spotkałam też w Belgii.
Są to małe ciasteczka podobne do dwóch bez przełożonych smakowym nadzieniem.
Moje ulubione to te pistacjowe. Jakie wy lubicie najbardziej?




A wy gdzie jedliście swoje najlepsze lody?
Całuję,

sobota, 15 września 2012

Nicea; Pamiętniki z wakacji, czyli co robiłam, jadłam, piłam

Końcówkę wakacji spędzam we Francji. Dokładniej na Lazurowym Wybrzeżu, w Nicei.
Jak mogę korzystam teraz z francuskich pyszności i specjalności. Dlatego na dzisiejsze śniadanie zjadłam francuskiego croissanta z boulangerie. Dodałam do niego trochę dżemu figowego. Warto było! Pycha!


Na zdjęciu widać cudowne brioche - po samej lewej stronie, które jest lekko słodszym ciastem drożdżowym. Zwykle podaje się je na śniadanie. Koniecznie muszę spróbować i sama taką brioszkę zrobić. Próbowaliście kiedyś? Wyszło? Macie przepisy?

Dalej widać chyba najbardziej znane croissants. Podawane na śniadanie i na przekąskę. Mi najbardziej smakują maczane w kawie z mlekiem. Lubie też wersje na słodko, z dżemem lub czekoladą, a także na słono z szynką i serem. Jakie najbardziej lubicie?

Najdalej widać pain au chocolat, czyli malutkie "chlebki" z ciasta francuskiego z czekoladą, kiedyś byłam ich wielką fanką, a dziś ich miejsce zajęły croissanty.

Napiszcie co najbardziej lubicie.
Całuję,


poniedziałek, 10 września 2012

Para doskonała Mrs. Blondie (z Mr. Brownie)


Pan Brownie (http://studenckiekulinaria.blogspot.com/2012/08/mr-brownie.html) się zakochał i powstała Pani Blondie.
A tak naprawdę, to w domu została mi tylko biała czekolada a miałam zrobić brownie. Jak się nie ma co się lubi to się lubi (naprawdę fantastycznie wyszło) co się ma.

Dzięki mojemu gapiostwu i temu, że nie chciało mi się iść do sklepu powstało to ciasto.

Co potrzebujesz?
3 tabliczki białej czekolady
200 g masła
100 g mąki
6 jaj
(jak chcesz to możesz dodać 100g cukru, ale ja nie dodałam i wyszło dobre)

Co robisz?
Roztapiasz czekoladę i masło (tak jak przy Panu Brownie, link wyżej). w drugiej misce łączysz mąkę i jajka (ewentualnie cukier). Obie masy mieszasz i wrzucasz do nagrzanego na 200 stopni piekarnika na 25 min.
Wyjmujesz i się delektujesz.

Szczerze, zastanawiam się czy to nie jest nawet lepsza wersja brownie. Poważnie rozważam dodanie malin do środka :) Co myślicie?

Całuję,

sobota, 8 września 2012

Curry na lekkie bary

Jednak gra słów jest w tym przypadku adekwatna. To curry sprawi, że przed wyjazdem na wakacje pozbędziecie się większości rzeczy z lodówki. Wystarczy zdobyć pastę curry. Można też użyć gotowego sosu. Curry może być: żółte, zielone i czerwone. Różni się ono ostrością. Najmniej ostre jest to żółte, tak naprawdę czuć w nim tylko lekkie przyprawy, jest dość aromatyczne, ale świetne dla nieprzyzwyczajonego podniebienia. Czerwone i zielone są już ostrzejsze.

Jeżeli gdzieś wyjeżdżam i muszę opróżnić lodówkę z warzyw, to robię curry. Proste, a jakie ekonomiczne.

Oto moje warzywne wyjazdowe curry:

Co jest potrzebne (a raczej co ja miałam w lodówce):
- 1 mała czerwona cebula
- 2 niewielkie marchewki
- połowa większej cukinii
- 1 czerwona papryka
- 1 łodyga selera naciowego
- pół białej papryki
- 4 łyżki (chyba nawet 5, ale lubię ostrość tego sosu) pasty zielone curry
- 400 ml mleka kokosowego
- sól i pieprz do smaku

Co robisz?
Po pierwsze, pokrój wszystkie warzywa. Cebulę drobno, marchewkę w słupki, cukinię w plasterki, paprykę w kawałki, a seler naciowy jak się udało.
Zacznij od rozgrzania oleju na patelni (ja okazjonalnie nie użyłam oliwy, tylko oleju,ale jest to obojętne). Podsmaż cebulę i marchewkę, poczekaj aż trochę się podsmaży. Dodaj paprykę, seler naciowy i cukinię i podsmaż jeszcze chwilę. kiedy warzywa są już miękkie dodaj pastę curry i wymieszaj. Potem dodaj mleko kokosowe , wymieszaj i chwilę podgotuj.
Najlepiej smakuje z ryżem jaśminowym.

Napiszcie czy wam wyszło.
A tak ogólnie, jakie dania robicie gdy chcecie opróżnić lodówkę?

Całuję,

piątek, 7 września 2012

Sałatka sesyjna - słodko-wytrawna


Zwykle kiedy jest sesja to szukam jakichkolwiek wymówek, żeby nie siedzieć nad książkami. Właśnie wtedy najczęściej gotuję. Ta sałatka powstała na sesyjną kolację z produktów które miałam w lodówce.

Co potrzebujesz do stworzenia sałatki?
brokuł - ok 1/3, a tak naprawdę tyle ile uważasz za wystarczające
morele
uprażone płatki migdałowe
ocet balsamiczy.


Co robisz?
- uważam że najlepszy brokuł wychodzi zrobiony na parze, dlatego tak go zrobiłam (zdjęcie)
- płatki uprażyłam na suchej patelni, ale można to też zrobić w piekarniku
- morele pocięłam w plasterki
- sałatkę złożyłam i polałam octem balsamicznym
Przyznam, że nawet nie sądziłam, że te smaki będą tak dobrze współgrać! Spróbujcie :)

Całuję,

wtorek, 4 września 2012

Pamiętniki z wakacji, czyli co robiłam, jadłam, piłam?

Rzym cz. 3
Następna część - tego co kocham we Włoszech.


To obok to typowy drink przed-jedzeniowy. Aperol spritz - to lekko gorzki aperitif. Przyrządzany jest z likieru Aperol z winem musującym.
Naprawdę polacam spróbowanie, bo to włoska klasyka :)

Czym byłaby wyprawa do Włoch bez spaghetti z owocami morza? Nie przegapcie tego. Makaron al dente, w towarzystwie owoców morza i lekkiego sosu jest warty grzechu i można znaleźć miejsca gdzie jest naprawdę niedrogi.


Jeszcze trochę pizzy, bo się nią zajadałam. Na samej górze z prosciutto, niżej z cukinią bakłażanem i papryką, dalej z pomidorami, serem gorgonzola i rukolą, a najniżej z bakłażanem i sosem pomidorowym. Ostatni to mój typ!












Włosi mają fantastyczne ciasteczka do kawy. Zestaw idealny - espresso i biscotti.




Jakie włoskie przysmaki lubicie najbardziej?

Całuję,


poniedziałek, 3 września 2012

Pamiętniki z wakacji, czyli co robiłam, jadłam, piłam?

Rzym cz. 2
Włoska kuchnia jest taka, że znajdzie w niej się coś dla każdego! Przekonałam się o tym będąc w ten weekend w Rzymie. Mięsożercy  mają do wyboru pyszne szynki i mięsa same albo w makaronie. Wegetarianie znajdą fantastyczne sałatki i wege makarony. Ci co lubią ciastka, mają całą gamę smaków. To kilka kulinarnych zdjęć rzeczy, z którymi mam miłe wspomnienia :)


 Ci którzy kiedykolwiek byli we Włoszech wiedzą, że tam fast-foodem jest pizza. Sprzedawana na wagę na kawałki, cienka i z najróżniejszymi dodatkami jest fantastyczna do zjedzenia w restauracji, barku, czy na ławce w parku. Tu akurat na pierwszym planie pizza rosso, czyli jedynie z passatą pomidorową. Muszę przyznać że bardzo lubię pizzę bianco (ciasto z przyprawami i oliwą), ale klasyki tez są przepyszne!
Jaką najbardziej wy lubicie?





Bardzo lubię odwiedzać włoskie rodzinne sklepy. Są to małe, schowane w wąskich uliczkach sklepiki, gdzie kupuje się najlepszej jakości smakołyki.

Ten obok znalazłam przez przypadek, ale się w nim zakochałam.
Obsługa była przemiła, wytłumaczyła (językiem migowym) z jakiego mleka jest każdy wskazany przeze mnie palcem ser i rodzaj mięsa.


 Na "wystawie" znaazły się u góry parmezan a u dołu Ricotta Fresca (tak! świeża ricotta, nie taka z plastikowego kubeczka).





Nie mogłam się oprzeć i sprawiłam sobie prezent - mały kawałek prawdziwego włoskiego parmezanu! Takiego jak widać niżej.



Jak nie skusić się na kawałek tych świeżych specjałów? Miałam trudności z powstrzymaniem się, ale musiałam z powodu ograniczonego bagażu. Musze wrócić do tego sklepiku po te pyszności!




Co najbardziej lubicie z włoskiej kuchni?

Całuję,

piątek, 31 sierpnia 2012

środa, 29 sierpnia 2012

Prosta klasyka przekąsek (caprese)


Jeżeli nie mam pomysłu na coś małego to zawsze idę w klasyki.
Właśnie takim klasykiem dla mnie jest pomidor, mozzarella i bazylia.
Ostatnio w mojej lodówce znalazły się tylko pomidorki koktajlowe, ale to nie przeszkodziło mi w zrobieniu caprese.
Wszystko polałam dobrej jakości oliwą extra virgin i dodałam pieprz.


A wy co robicie jak brak wam pomysłów?

Całuję, 

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Mr. Brownie



Zwariowałam na punkcie BROWNIE. Mr. Brownie to jest mój typ ("If you know what I mean", nie no żartuję) zawsze kiedy muszę zrobić ciasto, a brakuje mi czasu. Najdłużej z tego rozgrzewa się piekarnik.

Dodam jeszcze, że z tym przepisem robiłam różne rzeczy. Dodawałam bakalie, przyprawy, różne rodzaje czekolad. Nie ważne jak starałam się go zepsuć, to się nie dało.

Co potrzebujesz?
3 tabliczki gorzkiej czekolady (ja wybieram moją ulubioną, która jest mało słodka)
200 g masła
6 jaj
100 g mąki
150 g cukru (oryginalnie w przepisie było chyba 300g ale ja wolę smak czekolady niż cukru)
i jeszcze naczynie w którym to przygotujesz, świetnie sprawdzi się większa płaska forma

Co robisz?
Umieszczasz garnek z odrobiną wody na ogniu (lub płycie, ja mam palniki) na nim kładziesz miskę do której trafia czekolada i masło (jak na zdjęciu obok). Mieszasz, aż do całkowitego rozpuszczenia, potem zdejmujesz z grzania.

Do innej miski wbijasz jajka, dodajesz mąkę, cukier i mieszasz.

Dwie masy łączysz stopniowo, żeby jajko nie ścięło się pod wpływem ciepłej masy czekoladowej.

Później wszystko trafia do formy, a forma do piekarnika nagrzanego na 180 stopni na ok 18 do 20 minut.

Całuję,